2. lipca
Moje "Zajączki" - Lenka i Wiktor dodam dla przypomnienia - zniosły dziś dzielnie szczepienie. Tak się złożyło, że akurat 5.latek i 9.latka mieli na ten sam rok wyznaczone swoje "pszczółki" (czyt.szczepienia), więc razem raźniej im było, a że bohatersko przebrnęli - "Jajko - niespodziewajka" obowiązkowo musiało być...
Potem - cóż - trochę "ulubionych" zajęć z dziedziny papierologii: EWALUACJA EGZAMINU 2012/2013.... Jednak najbardziej "ognistym" wydarzeniem -póki co- dnia dzisiejszego było zdecydowanie przyrządzanie obiadu... Cóż - nic nadzwyczajnego zdawałoby się... chyba, że chce się wstawić wodę na herbatę, a podpala się gaz pod patelnią, jeszcze pustą, po czym wychodzi się na "chwilkę" z kuchni... po jakichś 10 minutach, moje "ewaluowanie" przerwał mi niemiłosierny smród... Bieg na "setkę" to może nie - ale na jakieś 20 metrów zaliczony. Całe szczęście obeszło się bez pożaru, ale wietrzenie mieszkania do wieczora gwarantowane... Dobrze, że Zajączki poszły akurat na spacer... Ech chyba potrzeba wakacyjnego wyjazdu przygniata głowę;-)
Keep on Rockin'!
Ps. W tym tygodniu planuję dorzucić po raz pierwszy, coś co zrodziło się oczywiście z myślą o dzieciach...ale zawsze brak odwagi, żeby się ujawnić - tyle tego teraz... Napisałam swego czasu kilka opowiadań dla dzieci, z wymyślonymi przeze mnie stworkami w roli głównych bohaterów. Oczywiście Lenka to bardzo życzliwy recenzent... ale ciekawe co od Was usłyszę;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz