Taki dziś dzień trochę "Niepodległościowy" - oczywiście nie u nas, ale... - a ja zamiast flagi - kwiaty dla Was...
Z tymi kwiatami to jest u mnie trochę tak - impulsywnie... Z każdym nadejściem kwietnia - czy po prostu cieplejszych dni po zimie ( w tym roku na przykład wyjątkowo długiej), mam taki zryw:
"O kurcze, ja to w tym roku będę ogrodnikiem - nie tak jak w zeszłym roku, że mi uschną kwiatki po miesiącu czy dwóch, bo zapomnę o podlewaniu! Nieeeee... kupuję nową ziemię i ja im pokażę!"
W gruncie rzeczy nie wiem komu, chyba sobie najbardziej... no ale "POKAZ" jest...
Kupuję nową ziemię, sadzonki - bo z nasionek to wszystkich wyrasta to samo... ja nie wiem...kilka zielonych listków...brązowych listków...czasem dziurawych od podlewania w słoneczny dzień, ale jakby nie było kwiatków nie ma opcji wyhodować ... Na bank wszystkie te nasionka takie same sypią...
Wracając do tematu: są sadzonki. Zazwyczaj wówczas z dziećmi odbywa się "Wielkie sadzenie": ta wsypuje, ta kopie dołeczek, ten umieszcza sadzonkę...ach ile radości, ile zapału...
W tym roku posadzone trochę później prymulki... Potem rzuciłam się jeszcze na bratki i aksamitki...
:-) jutro wrzucę foty aktualnego stanu balkonu...
Drogą usprawiedliwienia od razu powiem, że aksamitki zrzucił huragan.... Nie, nie Irena!
Dobranoc...
Keep on rockin'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz