27.lipca
Zrobiło się gorąco... Niby słońce dziś u nas nie dopiekało aż tak bardzo, ale "wszechogarniająca lepkość" była nie do zniesienia chwilami...
"Przygrillowaliśmy" dzisiaj - z okazji urodzin mojego męża... Smakołyki pałaszowaliśmy my, a komary pałaszowały nas... Ale było miło.
Wracając do upałów, to Wiktor ostatnio sam z własnej nie przymuszonej woli, wrócił do domu. Zdziwiona jego nieoczekiwanym powrotem zapytałam:
- O.., już wróciłeś?? nie grasz już w piłkę z chłopakami??
- Mamooo, to niemożliwe.. Przyszedłem, bo jest taki UŻAR, że nie da się wytrzymać..
Zacisnęłam usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem i dodałam:
- Rozumiem, choć to się czegoś napijesz...
Czymkolwiek jest "użar", w jego ustach ma sens;-)
Podobnie po ostatnim weselu, które miało miejsce tydzień temu, poznałam nowy utwór w wykonaniu mojego syna - a mianowicie "HEJ POCOŁY"
Przyznam też szczerze, że w jego ustach to brzmiało dużo lepiej, niż w ustach owego gentleman' a, który raczył wykonywać ten zacny utwór biesiadny. Ogólnie, nie krytykując absolutnie nikogo złośliwie, zespół (potocznie zwany "orkiestrą" - co zostawiam Wam pod rozwagę czemu - trzech czasem dwóch gości zwie się "Orkiestrą"), "dał czadu"... Midowe brzmienia, nosowe skrzeczące głosy i "utwory" z których 90% słyszałam po raz pierwszy..to chyba dlatego nie przepadam za weselami...
Ale "POCOŁY" rządzą..
Keep on rockin'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz