10.lipca
Bezwzględnie kocham polskie morze...nie potrzebuję jeździć nie wiadomo gdzie - tu zawszę odnajduję coś wyjątkowego i niepowtarzalnego... Nawet pomimo faktu, że dziś jest pochmurno :-)
Wczoraj powrót z dziećmi "z miasta"ok 23. wieczorem... Niepoprawni rodzice...ale jakie dzieci szczęśliwe :-) Oczywiście przed wyjściem Wiktor spytał przezornie :
- Mamo czy wzięliŚMY jakieś ZŁOTE? :-)
Jak tu ich nie kochać...
A w związku z tym, że wzięliśmy "jakieś złote", jeszcze przed 22.00 załapali się na skakanie na dmuchanym...hmmm to właściwie nie był zamek - tylko jakiś gigantyczny kogut... Frajda na maxa..
Pojawił się też nieodzowny element takiej "pysznej zabawy", czyli "Mamo siku!!!", ale daliśmy radę:-)
Pojawił się też nieodzowny element takiej "pysznej zabawy", czyli "Mamo siku!!!", ale daliśmy radę:-)
Tak dziś pomyślałam, że wreszcie wrzucę jedną tych historyjek, które kiedyś napisałam i tak jakoś nie mam cięgle odwagi tego zrobić...
Może ktoś się wreszcie do mnie odezwie ;-)
Historyjki powstały kilka lat temu - i jak wspominałam, w zasadzie zna je tylko Lenka i ja...
Mam nadzieję - miłej lektury...:-)
Historyjki powstały kilka lat temu - i jak wspominałam, w zasadzie zna je tylko Lenka i ja...
Mam nadzieję - miłej lektury...:-)
Opowieści Falfiego Lasu
Wstęp
W pewnym lesie, być może tym, w którym
zdarzyło Ci się być kiedyś z rodzicami, przy czwartym
skrzyżowaniu żółtej i brunatnej drogi, w starym, trzystu letnim
dębie, nad piętnastą gałęzią, znajdziesz bez trudu niewielką
dziuplę. Wskakując właśnie tam, przeniesiesz się do
niesamowitego flafiego lasu…
We
flafim lesie mieszają małe stworki – zwane Flafikami. Niemal
wszystko w ich leśnej krainie jest niezwykle puszyste – dachy
domków, ławeczki, kwiaty, a nawet drzewa.
W jednym z takich domków, dość sporym
zresztą, mieszka rodzinka Purpulaków. Najważniejszą osobą jest
tu Dziadek Ksawery, który opowiada najwspanialsze historie o
duchach, i Babcia Petronelcia, mistrzyni zawodów kuchennych. W każdy
poniedziałek, na przykład, wypieka nowe okiennice z piernika do ich
domku. Czemu tak często? Ponieważ wesoła gromada jej wnucząt
pałaszuje je po obiedzie w każdą niedzielę. Za swoje wypieki
zabiera się więc w poniedziałkowy ranek, kiedy pociechy pójdą
już do szkoły, gdyż zapach, który wydobywa się wówczas z pieca
Purpulaków – jest tak niebiański, że okiennice nie doczekałyby
pewnie zawieszenia, ale najzwyczajniej zostały zjedzone jeszcze
ciepłe!
Pewnie
chcecie poznać resztę tej rodzinki – proszę bardzo…
Babcia
Petronelcia i Dziadek Ksawery mają dwie córki: Honoratkę i Różę.
Honoratka
i jej mąż Trufelek mają dwóch synków: Misia i Cynamonka, a Róża
i Skarabeusz mają trzy córeczki: Jagódkę, Malinkę i Jeżynkę.
Teraz,
kiedy znacie już wszystkich możemy rozpocząć naszą pierwszą
opowieść….
Historia
pierwsza – Misio idzie do szkoły.
Był piękny, pogodny poranek-wrześniowe
słońce zaglądało do pokoju Misia, a za oknem żółtawe, puchate
liście tańczyły radośnie na wietrze. Misio nie spał już od
godziny. Denerwował się bardzo, gdyż dziś po raz pierwszy miał
iść do szkoły. Leżał i myślał w swoim pomarańczowym łóżeczku
o tym, co może przynieść ten dzień. Wiele się nasłuchał
historii od Jagódki i Cynamonka i miał mieszane uczucia odnośnie
tego, co go może tam spotkać. Z tych pełnych niepokoju myśli
wyrwała go mama, która właśnie weszła do pokoju, aby go obudzić.
-
Nie śpisz już kochanie? – spytała, widząc okrągłe jak spodki
oczy Misia wpatrzone w okno.
-
Nie Mamusiu…Czy naprawdę muszę tam dzisiaj iść? – spytał ze
smutkiem w głosie.
-
Gdzie skarbie? Do szkoły? Cóż wszystkie dzieci z twojej nowej
klasy pójdą tam dziś po raz pierwszy. Chyba będzie Ci przyjemniej
wiedząc, że każdy z was jest tej samej sytuacji… - odparła mama
łapiąc go żartobliwe za nos.
-
Ale ja … Ja chyba …- zaczął Miś niepewnie.
-
Czyżby mój mały rycerz troszeczkę się obawiał?- spytała mama
udając niedowierzanie.
-
Nie.. Tylko widzisz ja nie chcę żeby mnie ktoś wyceniał..
-
Wyceniał? – zdziwiła się mamusia.
-
Nie pamiętasz jak Jagódka wróciła kiedyś do domu zła i smutna i
ciągle powtarzała „To niesprawiedliwe! Zostałam źle wyceniona…”
Mama
z trudem powstrzymała się od śmiechu.
-
Oceniona mój skarbie.. Chodziło jej o oceny, które dostaje się w
szkole za wykonanie pewnych zadań. Widzisz może jej zdaniem akurat
w ten dzień została źle oceniona, a może po prostu ona o czymś
zapomniała i dlatego dostała gorszą ocenę. Ale zazwyczaj
przynosi same piątki.
-
Tak? To dlaczego innym razem Cynamonek też wrócił ze szkoły
wściekły, bo kolega zabrał mu jego ulubiony długopis, który
dostał od dziadka Ksawerego na urodziny? A ty chcesz mnie wysłać w
takie miejsce…- zakończył ze smutkiem.
-
Kochanie, jak wszędzie - zdarzają się tam dni lepsze i gorsze. Ale
przypomnij sobie jak często Jagódka i Cynamonek wracają ze szkoły
uśmiechnięci i weseli. Mają tam swoich najlepszych przyjaciół,
wspólnie się bawią, grają i oczywiście uczą nowych,
fascynujących rzeczy. Poza tym wiem, że będziesz chodził do
jednej klasy z Tymiankiem. Pamiętasz jak odwiedziliśmy ich w
Mlecznej Dolinie w wakacje i jak świetnie się razem bawiliście? –
dodała mama widząc jak twarz Misia się rozwesela.
-
Jasne, że pamiętam! Naprawdę będziemy w jednej klasie?!- krzyknął
z radością.
-
Z całą pewnością. To jak zakładamy te nowe spodenki?
-
Chwileczkę – nie „zakładamy”… Zakładam – jestem już
duży i do szkoły muszę ubrać się sam…
Honoratka
popatrzyła z uśmiechem i wzruszeniem zarazem na swojego
małego-dużego chłopca. Dopiero uczył się chodzić…teraz szedł
już do szkoły podjąć nowe wyzwanie.
Tego
dnia Miś zjadł śniadanko zupełnie sam i nawet wydawało mu się
podwójnie smaczne. Kiedy dotarli z mamą i Cynamonkiem przed budynek
szkoły, Miś popatrzył na pięknie pomalowane mury i kolorowe
okienka i pomyślał, że może jednak troszkę mu się tu spodoba.
Kiedy zaś stanął przed swoją salą i dostrzegł wśród dzieci
Tymianka – był już tego prawie całkiem pewien.
-
Cześć! Pamiętasz mnie? Jestem… - zaczął nieśmiało Miś.
-
Tak – oczywiście, że pamiętam. Jesteś Miś. Będziemy razem
siedzieć? Słyszałem, że pani, która będzie nas uczyć jest
bardzo fajna! – wyrzucił szybko z siebie Tymianek.
-
Serio? A jak się nazywa? – spytał Miś
-
Nie wiem, ale właśnie idzie, więc pewnie za chwile się dowiemy –
odparł Tymianek, gdy pani otwierała drzwi do sali.
Chłopcy
usiedli w trzeciej ławce- w rzędzie przy oknie.
-
Witam was moi drodzy w waszym pierwszym dniu szkoły!- rozpoczęła
pani – Nazywam się Bella… Bella Poczochraniec.
Chłopcy
spojrzeli się na siebie z rozbawionymi minami.
-
Z pewnością jesteście troszkę zdenerwowani, ale nie musicie się
niczego obawiać-jestem pewna, że świetnie się będziemy razem
bawić. Dziś pokażę wam sale, w których będziecie mieć zajęcia,
a także opowiem, czego będziemy się uczyć na naszych lekcjach. Na
języku flafiańskim będziemy oczywiście zgłębiać tajniki
naszego języka-przede wszystkim poznacie Flafabet, czyli wszystkie
nasze literki, z których będziemy lepić potem słowa, ale również
nauczę was wielu fantastycznych wierszyków… Co powiecie na
wiersze miłosne?- zakończyła pani z tajemniczym uśmiechem.
Cała
klasa zachichotała. Potem pani wyjaśniała im jak zachować się w
różnych miejscach w szkole, podała im plan lekcji na kolejne dni,
a także przedstawiła im ich klasową maskotkę – malutkiego
chomika. W domu mieli za zadanie wymyślić dla niego imię, a
następnego dnia, głosowaniem wybrać najzabawniejsze z nich.
Chomikiem – całkiem już na poważnie – każdego dnia miał
opiekować się w klasie ktoś inny, a co tydzień z pomocą pani,
dyżurni mieli zmieniać jego wiórkowe posłanko.
W
drodze do domu Miś nie przestawał mówić. Z wielkimi emocjami
opowiadał mamie, co się tego dnia wydarzyło.
-
Mamusiu – a w ogóle wiesz jak się nasza pani nazywa?! Wiesz?-To
ci powiem- Bella Poczochraniec! Śmiesznie co? A wiesz, że siedzę z
Tymiankiem w jednej ławce? Trzeciej…przy oknie i z tego okna widać
caaałe nasze boisko…a wiesz, że na tym boisku…
I
tak caluteńką drogę do domu. Honoratka nawet nie miała kiedy
zadawać pytań.
-
Kochanie jesteśmy na miejscu…Czyli mam rozumieć, że ten pierwszy
dzień w szkole nie był taki straszny jak Ci się rano wydawało?
-
Mamuniu, straszny? Było czadowo!!
-
Przepraszam, jak?? – spytała mamusia zdziwiona.
-
No czadowo, znaczy super, Tymianek tak mówi-fajnie co? A wiesz, bo
ta pani Poczochraniec to miała właśnie taki czadowy długopis z
Superbojem na skuwce..-mówił z prędkością karabinu maszynowego
Miś.
-
Strasznie się cieszę kochanie, że tak miło ci minął ten
pierwszy dzień w szkole, a teraz bardzo chciałabym, żebyś zdjął
swoją czaderską kurteczkę i poszedł umyć rączki, bo za chwilę
babcia Petronelcia poda obiad…a dziś…na obiadek..
-
Flafiaste naleśniki!!! Hura!!! – krzyknął Miś i pobiegł umyć
ręce, bo przecież zawsze przed jedzeniem trzeba myć rączki. Tym
bardziej, że Flafiaste naleśniki były ulubioną potrawą Misia.
Nikt ich nie robił tak puszystych jak Babcia Petronelcia, a do tego
polewała je najbardziej aromatycznym ze wszystkich - syropem
żurawinowym.
Tego
dnia obiadek smakował Misiowi jeszcze bardziej niż zwykle. Jak
myślicie, dlaczego??
Witamy,
OdpowiedzUsuńoficjalnie chcielibyśmy zaprosić Twój blog do konkursu dla blogujących mam!
Do wygrania konik na biegunach, więcej: http://beticco-baby.blogspot.com/2013/07/konkurs.html
Zapraszamy do wspólnej zabawy!
Chcesz pobawić się w łąńcuszek? Zapraszam serdecznie po odbiór wyróżnienia z naszego bloga :)
OdpowiedzUsuńhttp://projektczlowiek.blogspot.com/2013/07/blogowy-ancuszek.html